sobota, 1 marca 2014

Rozdział 2 - A jednak są ludzie tacy jak ja

 AMANDA
Jestem w domu. Ten cieplutki dom. Szkoda, że przyszłam się tylko spakować. Czas się pożegnać.
A więc ten rudzielec odziedziczył do po mojej mamie a nie ja. Mama mówiła, że to nie miejsce dla mnie. Mamusia była chora na malarię. Mama oddała by nawet za mnie życie. Nie jednokrotnie poświęcała się dla mnie. Opowiadała mi bajki na dobranoc, śpiewała... Tak  śpiewała. I grała mi na pianinie... I... Troszczyła się o mnie na każdym kroku. Nie miałam nic przeciwko w końcu cały czas widziałam jakieś gadające koty czy kobiety z rogami. Często jak patrzyłam w okno widziałam latające smoki, rydwany. Jak byłam mała grałam mamusi na pianinie. Kiedy podrosłam jeździłam na różnego rodzaju konkursy czy występy. Mama kiedyś podarowała mi topaz mówiąc, że będzie dawał mi wieczne szczęście. Tata podarował jej ten topaz. Kiedy wspominałam nasze wspólne chwile łzy pociekły mi ciurkiem. poszłam do pokoju mamy i wzięłam wszystkie obrazki, pamiątki. Było zdjęcie. Na którym byłam mała ja i moja mama o urodzie anioła a tata... Olśniewający. Staliśmy przed skałą o którą rozbijały się fale. Słońce świeciło. Tata był perfekcyjnie opalony. Mama przytulała tatę a tata całował ją w czoło trzymając mnie na rękach. Pamiętam to jego ciepło, jakie od niego biło. 
 Przestań - skarciłam się. 
Otarłam łzy ręką. Poszłam się przebrać. Za oknem już widać było gwiazdy. Uwielbiam gwiazdy ale kiedy jest słońce... To jestem w raju. Patrzyłam, przez okno dobre dziesięć minut, a moje oczy już się same zamykały. Nie wytrzymałam. Położyłam się spać w czystych ubraniach.

***

Kiedy rano się obudziłam słyszałam śpiew ptaków. Promyki słońca przebijały się przez okno. Wiedziałam, że za chwilę muszę wyjeżdżać. Spojrzałam na zegarek... 8:50 ! Wyjeżdżam o 9:40 ! Wparowałam do łazienki by się przemyć i założyć moją "piżamę". Po wyjściu zrobiłam sobie śniadanie i dokończyłam pakowanie się. 9:37. Już czas. Wyszłam na dwór a tam czekał już samochód mojej cioci. Na szczęście rudzielec został w domu, z wujkiem. Wpakowałam moją walizkę do ogromnego busa.

***

Byłyśmy na miejscu. Stan Oregon - Curry. Tutaj rodziła się moja mama potem przeprowadziliśmy się do Jacksonville. Będę mieszkała z babcią. Kiedy wysiadłam z auta przywitałam się z babcią. 
- Witaj kochana ! Ale podrosłaś no, no. - Odezwał się ten miły ciepły głos
- Cześć babciu - Wycharczałam
- Wchodź, wchodź 
Po kilku godzinach rozpakowywania się postanowiłam się położyć. Ubrałam się w piżamę. Kiedy położyłam się o łóżka uświadomiłam sobie, że jutro nowa szkoła. Po policzkach spłynęły mi łzy. Po raz kolejny w tym dniu. Resztę zostawiłam na później.

***

Obudziły mnie promyki słońca. W Curry jest dość często piękna pogoda. Tym razem w słonecznym Curry, mam nadzieje spotkam przyjaciół. Ale moje rozmyślenia szybko zniknęły gdy spojrzałam na włosy i na lewą rękę.
- Znowu - Szepnęłam
Moja dłoń była cała podrapana. Często miałam sny, takie... Proroczne, widziałąm co się dzieje lub będzie się działo. A włosy sklejone od potu. Taaaaak. Osunęłam pierzynę i weszłam do łazienki.
Po godzinie byłam już naszykowana do szkoły. Ale Ha. Jednak nie. jak wstałam nie spojrzałam na zegarek.
Brawa dla Amy. Szłam na godzinę 7:00, a obudziłam się niewiele wcześniej. I oto tak z toalety wyszłam 40 po 6. Wybiegałam z domu. Widocznie moja babcia jeszcze spała, że mnie nie usłyszała.
Dziadek umarł rok  temu. Więc on także mnie raczej nie usłyszał. A babcia była inna, sypiała do 12, chodziła dość później spać jak na sześćdziesiąt lat.
Spóźniłam się na pierwszą lekcje. Oczywiście nie wiedziałam jaką mam drugą. Spojrzałam na plan. 
- Historia, cholera - Powiedziałam pod nosem

ROSALIE
- Co teraz mamy - Zapytałam się Henry'ego 
- Bardzo inteligentnie -  Odpowiedział z sarkazmem 
- A no tak*- Powiedziałam zawstydzona
Kiedy zobaczyłam na plan oniemiałam.
- Historia? Serio? 
Nie lubiłam historii ze względu na panią Boobs.
Pani Boobs bardzo się mnie czepiała. Nie wiem czemu, ani chyba nikt nie wie.
Podeszłam pod klasę i weszłam do środka, klasa była pusta. Zostawiłam swoje rzeczy w wolnej ławce.
Otworzyłam podręcznik, by zobaczyć jaki temat.
,, Mitologia - Bogowie Greccy syn Zeusa Apollo"
- Oooooo nie czas się przygotować na najpiękniejszą lekcje na świecie.

***
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do klasy ja zawszę siedziałam sama. Ale dzisiaj przyszła ta nowa... Amy? Amee? Amanda ! Ciekawa jestem jak ona wygląda... I jak się zachowuje. Może znajdę w niej przyjaciółkę? ROSALIE PRZESTAŃ ! - Karciłam się w duchu.
Dobra gdzie ta nowa? Pewnie ma inną lekcje zawsze zapominam.... Ahhh. 
Weszła... WESZŁA ! 
Jej wygląd wygląda następująco. Niska piękność o czarnych, falowanych włosach i jasnych niebieskich oczach. Hmmm... Ciekawe... Soczewki. Rosalie debilu to jest oczywiste.
Ciekawe gdzie usiądzie... Tak genialnie...
Jedyne wolne miejsce jest koło mnie.
Stanęła na środku klasy.
- Drogie, dzieci oto nowa uczennica, Dafne Liddle
- Amanda, proszę pani. -  Poprawiła ją brunetka.
W momencie zrobiła się cała czerwona.
Szybkim krokiem usiadła koło mnie - Innego wyboru nie miała.
- Cześć jestem Rosalie.
- Cześć ja jestem Amanda, mów mi Amy...
- Gdzie wcześniej mieszkałaś?
- W Jacksonville- Odpowiedziała ze zawstydzeniem
- Oh... ja też się kiedyś przeprowadziłam. Mieszkałam w stanie Waszyngton - Forks.
- Najzimniejszy zakątek świata? - Zapytała ze zdzwiwieniem.
- Wiesz.. Kocham, zimno śnieg. Uwielbiam jak pada śnieg, czy deszcz.
Naszą krótką rozmowę przerwała panii Boobs.
- LIDDLE ! DO ODPOWIEDZI !
Biedna, pomyślałam...
- Dziewczyno droga odpowiedz...
AMANDA
- Czy w tamtej szkole miałaś może mitologię?
- Tak, oczywiście. - Odpowiedziałam z rozśmieszeniem w oczach.
- Wyglądasz na bystrą, nie zawiedź mnie ! - Pani Boobs zdjęła okulary patrząc na mnie morderczym wzrokiem. -  A więc Apollo kochał się w kilku postaciach. Opowiedz mi o jednej z Nimf.
-Yyyy... Eeee... - Bardzo inteligentnie odpowiedziałam
- Nosisz jej imię - podpowiedziała.
- Amanda ? - Odpowiedziałam jednocześnie pytając się.
- Dziewczyno, na Boga ! - Krzyknęła.
- yyy Dafne - Olśniło mnie - Ulubienica Artemidy. Jedna z Nimf. Próbowała uciec od zalotów Apolla - Kompletnie nie wiedziałam co ja gadam. - Prosiła ojca by w ucieczce przed Apollem zamienił ją w drzewo.
- Hmm... Gratulacje moja panno. Nie zawiodłam się. 
- Dziękuję - Odeszłam zawstydzona, z powodu niewiadomego.
- WOW! - Powiedziała blondynka z którą siedzę w ławce, jej włosy były takie piękne. Jasny blond a jej połyskująca na biało skóra przebijała wszystkie. Była inna niż wszyscy. Tak jak ja. Bił od niej taki chłód. A jej oczy... jak śnieg. Jasno- niebieskie takie jak śnieg tyle, że nie aż tak białe.
- Dziewczyno, żyjesz? - Spytała Rosalie.
- Jasne. - Na mojej twarzy zagościł uśmiech - Sama nie wiem jak to zrobiłam. Czułam jakby ktoś mi mówił co mam robić.
- Mózg. -  Powiedziała z uśmiechem na twarzy.


***
Rosalie wydawała się bardzo miła. Umiałam się z nią dogadać nie to co z innymi. Tak jak z mamą. Aż zdziwiło mnie to, że trafiłam do normalnego liceum. Wcześniej uczyła mnie mama. Musiała. Bardzo bała się o mnie. Często wpadałam w jakieś kłopoty. Pamiętam jak kiedyś zaczęłam się topić nad morzem. Spadłam chyba jakiejś barierki czy coś takiego, w każdym bądź razie straciłam równowagę i wpadłam do wody. Potem słyszałam krzyki wystraszonej mamy, a po kilku minutach byłam już na powierzchni. Tak jakby coś mnie wywaliło z wody bo bardzo mnie nie lubiło i się zlitowało wyrzucając mnie zamiast zabijać. A potem obraz znikł jak chmury na niebie. Była brzydka pogoda co chyba nie często się dzieje w Curry. Czułam się jak wyprany worek, głowa mi ciążyła na karku a mój oddech mówił am za siebie - był O B R Z D L I W Y. Kiedy tak doszłam do domu babci, czułam się jak w niebie. Czułam już zapach schabów na talerzach. Wleciałam do domu niczym kot uciekający od psa. Uczesałam włosy umyłam zęby i zeszłam na dół do jadalni. Mój brzuch buntował się nieziemsko, ponieważ od rana nie jadłam nic oprócz obrzydliwego obiadu w szkole. Siadłam przy stole i zaczęłam zajadać, chrupiącego schaba.  Babcia robiła, robi i raczej będzie robiła dobre obiady. Mam ową nadzieje. Wbiegłam na górę do swojego malutkiego pokoiku który wyglądał następująco : Zielonkawe ściany, na parapecie poustawiane kwiatki, lalki na komodzie(zostały jeszcze z dzieciństwa mojej mamy), duże dwuosobowe łóżko które zajmowało największą powierzchnie tego ściśniętego pomieszczenie, dwa okna z czego parapet był tylko jeden gdyż to były dwa duże okna koło siebie(NIE, nie było to jedno okno, były  to dwa okna), biały dywan w kształcie trójkąta, białe zwisające do ziemi firanki, malutki stary zakurzony telewizor stojący w kącie oraz wielki fotel bujany na którym były ułożone miśki. Oprócz lalek na komodzie było zdjęcie babci, mamy i mnie. Ale dziadka nie było. Babcia opowiadała, że zginął w tragicznym wypadku, a potem wyszła za mąż za Charliego. Charlie niedawno zmarł. Babcia do tej pory mieszkała sama i wzięła mnie pod swoją opiekę. Mówiła, że był istnym cudem jakie mogło się zdarzyć. Uwielbiał ciemność, był tajemniczy przez co babcia miała pewność, że jej nie zdradzi. Codziennie przynosił jej kwiaty, czekoladki czy inne prezenty. Ale pewnego dnia dał jej Spinel i powiedział, żeby opiekowała się nim jak najlepiej. I oto jak odszedł mój dziadek. Nawet nie pokazał się mojej mamie. Ale moja mama ledwo znała swoją mamę. Otóż moja mama uciekła kiedy miała zaledwie 4 lata. Bardziej - została uprowadzona, przez chłopaka i pewną dziewczynę. Nigdy mi nie opowiadał o dzieciństwie, kiedy się ją o to pytała to stawała się bardzo... zła. Wolałam nie poruszać tego drażliwego tematu. Tak opowiadam ciągle o sobie zamiast o tym co się akurat dzieje. A więc wyłożyłam się na łóżku patrząc się w biały sufit na którym widniała niebieska lampka. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w rozmyśleniach. Pomyślałam o młodości babci. Jak ją musiało to boleć. Odeszła jej najbliższa osoba pod słońcem.

Po kilku minutach wstałam spojrzałam przez okno. Widziałam tysiące, gwiazd a potem cień chłopaka.
Co do cholery? - Pomyślałam
- CISZEJ. - Jakaś dziewczyna podniosła głos.
- Dobraaaa... - Przeciągnął chłopak
- Halo?! - Wyjrzałam zza okna. Nikogo nie było.
- Cześć. - Zobaczyłam oślepiająco przystojnego chłopaka, głową w dół. Patrzył z uśmiechem w moje oczy.
- Przepraszam bardzo kim do, jasnej cholery jesteś?
- No nie widziesz?! Cholernie seksowny mężczyzna.
- Człowieku, co robisz na moim dachu?! - W pewnym momencie odskoczyłam.
- Wiszę. - Odpowiedział z sarkazmem
- Amanda. Miło mi cię poznać. A teraz do widzenia panie małpo.
- Leo. I nie małpa.
- Leo? Wiesz Leo. Troszeczkę mnie przestraszyłeś i nie wiem, czy mogę ci zaufać.
- Takiemu gościowi to każdy zaufa.
- Co my właściwie robimy?!
- Nie wiem. - Chłopak założył gogle a po chwili wylądował na moim parapecie.
- Nie czekaj. To za chaotyczne.
- Chaotyczne co? Ty i twoja koleżaneczka, Ro coś tam, jedziecie ze mną, w tej chwili.
Zakmnęłam oczy, po czym spróbowałam tego co kiedyś - odczytać czyjąć myśl
- Co to obóz herosów? - Zapytałam lekko odchylając głowę do tyłu.
- Ja, jak... co? - Podniósł brwi do góry.
- A co to, obóz jupiter? Kto to Annabeth? Kto to Percy Jackson? KTO TO CHEJRON?! - Otworzyłam oczy, z niedowierzaniem, że ja odżywiłam w sobie ten ,,talent". - Valdez? A i nie jestem debilką? Co córka Ateny? Jaka córka Ateny? Masz dziwne myśli! Ej! Nie przezywaj mnie. Lubię masło. Przestań. - zaczęłam się śmiać pod nosem, z jego myśli. Wyobrażał sobie moje nogi! Ugh, co za człowiek.
- EJ! NIE GRZEB MI W GŁOWIE! Skąd ty znasz moje myśli?! Czemu ja nie jestem w ogóle przerażony? Nie rozumiem sam siebie!
- Leo, uspokój się.
- CHAOTYCZNIE! - Wykrzyczał
- CICHO! Człowieku moja babcia jest na...
- Amy?! Wszystko dobrze?! - usłyszałam głos babci, i odgłosy skrzypiących schodów.
- Ups...
Szatyn złapał mnie za rękę, a potem wyskoczyliśmy... za okno. Temu to totalnie szajba odbija! Najpierw pojawia się 5 centymetrów od mojej twarzy, potem wyobraża sobie moje nogi a następnie chce mnie zabić!
- A teraz zamknij oczy! - Wykrzyczał szatyn.
Zrobiłam to o co prosił. Dziwne.
- Możesz otworzyć. - Wyszczerzył rządek bielutkich ząbków.
Znajdowałam się przed domem numer 3, na ulicy Grange.
- Gdzie jesteśmy? - Spytałam przekręcając głowę w prawo.
Odczytałam tabliczkę zielonej furtce domu.
- Twilight. - I wszystko rozumiem! Rosalie.
- A po... - Skupiłam się tak jak wcześniej. - Ona też idzie z nami?!
- A co ty myślałaś. Jak ma na imię?
- Rosalie. Mów jej Rose.
- Czekaj tutaj. - Odpowiedział szatyn grzebiąc coś w kieszeni.
Po chwili był już przed drzwiami.
Biło od niego takie... ciepło.


                           ROSALIE
Spałam jak zabita. Przyśnił mi się szatyn, z pomarańczową koszulką oraz tym pięknym szyderczym uśmiechem , którym się ciągle chwalił. By tam też jego brat bliźniak. Trzymali puszki z napisem ,,STOLL".
Zobaczyłam tam Amandę, chodzącą po piasku patrząc na swoje brudne stopy. Stopami weszła w wodę co uczyniło, przyklejanie się piasku. Potem zobaczyłam wyłaniająca się zza drzew sylwetkę chłopaka, o morskich oczach oraz wieloma bliznami. 
- Cześć Amy! - Przywitał ją brunet.
- O cześć. A gdzie Annabeth?
- Rozmawia z Nico, na temat Thalii. Wiesz to nieporozumienie. 
- A co z Thalią? - Spytała zagryzając dolną wargę i mrużąc oczy. 
- Artemida, nie chciała jej stracić. Odkręcimy to. Thalia będzie cała i zdrowa. - Powiedział lekko unosząc kąciki ust. Niestety było to sztuczne.
Wtedy, tak jakby przy nich pojawiła się moja postać. 
- O cześć Rose! - Przytuliła mnie brunetka.
- Yyyy... Cześć Amy.- Powiedziałam lekko rozkojarzona.
I wtedy sen znikł. Widziałam bruneta, ale nie tego przystojnego z mojego snu tylko ubrudzonego, chłopca z lokami oraz czekoladowych oczach. 
- Cześć. Nie mamy dużo czasu. Zwijasz swoje pierdółki i lecimy na Long Island.
- Co?! - Otarłam oczy. 
- I uczesz się, bo córki Afrodyty cię wyśmieją. - Podniósł lekko kąciki ust.
- A kim jesteś? I idę się obudzić, bo widać jeszcze śpię. - Ziewnęłam.
- Leo. Twoja koleżanka Amanda czek na ciebie, lepiej się pośpiesz zanim twoi starzy, cię przyłapią.
- Tata. - Poprawiałam go.
- Aha. A mama gdzie? - Spytał nie zmieniając miny.
- Nie znałam jej.
- Daj rękę. Z jego oczy było można wyczytać podekscytowanie.
Podałam mu dłoń. Obrócił ją by zobaczyć mój znak. Znak ten widniał na zewnętrznej stornie dłoni i przedstawiał płatek śniegu. Wiedziałam co chce zobaczyć. Czy w nim coś się kryje.
- Pokażę ci coś, jak ty mi. Bardzo dobrze wiesz co. Widziałem już ten znak.
Skupiałam swój umysł na śniegu i zimnie. Po chwili z mojej ręki prysnęły płatki śniegu i zimowy powiew.
Pojawiło się więcej.
- Czas na ciebie. - Powiedziałam tym razem wyszczerzając rządek białych zębów.
- Dobrze, ale musisz uważać.
Wysunął rękę a z jego ręki wyłonił się płomień. Na początku niewinny. Potem był coraz większy. Zamknął dłoń.
- Chione. - Odpowiedział zaciskając wargi. - Nie lubię twojej mamusi, wiesz?
- Moja mama nie żyje więc nawet nie wiesz jak się nazywa i kim jest! - Zacisnęłam wargi.
- Dobra, chodź już. - Pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z domu.
- Cześć Rosalie. - Powiedziała brunetka z kapturem na głowie.
- Co ty robisz tutaj o tej porze?
- On mnie namówił - Kiwnęła głową w stronę Leona.
- Dobra a teraz czekajmy na Annabeth bo ta to zawsze wie kiedy przyjść.
- Annabeth. Ona była w moim śnie. I Amy też.
- Aż tak mnie lubisz, że aż ci się śnię? - Spytała, z uśmiechem na twarzy.
I nagle w aucie zobaczyłam Blondynę prowadzącą auto.
- Cześć panienki. - Wychyliła głowę, blondynka - Jestem Annabeth. Przepraszam, żę was tak w nocy wyciągam.


Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak. Tak bardzo chaotycznie, żę słów brak. Skończyłąm ten długi rozdział. Miałam takiego lenia, i przepraszam was za tą długą przerwę. Ale jestem koniem i sushi i nie umiem pisać, nara, pa, miłego dnia, czekam na hejty i  na miłe komentarze
Wasza kochana Nicolletta <3 (Nie, nie Alice)
Musk mnie boli nie chce mi się poprawiać wybaczcie jestem do kitu, przestanę pisać. Nie. Dobra nie wiem. Bo było normalnie i nagle Leo się pojawił, ale byście czekali czwartego rozdziału musieli czekać a mi w tym śmiertelnym świecie trudno się pisze.




* 1 - W USA każdy ma inny plan ale kończy i rozpoczyna o tej samej godzinie.

2 komentarze:

  1. A więc:
    1. Całkiem fajne, podoba mi się i jestem ciekawa, co dalej :D
    2. Ogarnij to xD
    Raz piszesz o babci, potem o czymś innym i znowu o babci.
    Albo opis pokoju: powinnaś go bardziej rozwinąć, czy cuś ;)
    I ten fragment, jak one się poznają w klasie, ogólnie lekcja historii - dopisz coś, popoprawiaj... Bo dla mojego zrytego musku jest to niezrozumiałe... ;D
    3. Myślę, że jak ogarniesz ortografię, literówki itp., to będzie się naprawdę przyjemnie czytało, warto na to poświęcić czas ♥
    4. TU JEST MOJA SIOSTRA < APOLLO TATUUUŚ< TAAATKOO *o* ♥ Loffki ♥
    5. Wpadłabyś na nowy rozdział? :)
    http://and-everything-you-cant-see.blogspot.com/ ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, jeżeli chodzi o pisanie to czytając ten rozdział teraz, to myślałam, że się posikam xD Codziennie piszę jakieś rozdziały, fragment które będą i coraz lepiej mi idzie. Dziękuję za uwagę :)) Jasne, że wpadnę :) A i ogółem to Leo i Amanda... Nieeeee tego nie ma nie martw się xDD

    OdpowiedzUsuń